niedziela, 22 listopada 2015

Ikar


Wysokie głaźnictwo w Zimnym Dole.



sobota, 3 października 2015

Karasiątka


Młode Karasiątka cisną co raz lepiej, a już na pewno pod czujnym okiem Dudera i Jacy. 

Natalka prowadzi "Na Przełaj" VI.1+ 

Drużyna w całości. 


niedziela, 13 września 2015

Oblężenie Smoleń(sk)a


Smoleń to takie wspinaczkowe terra incognita. Duża ilość skał w jednym miejscu, w tym imponująca, blisko trzydziestometrowa Zegarowa, a wspinaczy zazwyczaj niewielu, szczególnie przyrównując do Dupy, Okiennika, Podlesic, czy Bolecho. W sumie to i dobrze.

Tym razem na skałce naprężają się: Wojtek na "Prostym kancie" VI.4 oraz przygodnie napotkany alpinista na "Czasoprzestrzeni" VI.3+





poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Z g*#%na bata nie ukręcisz


Doktor - człowiek o tytanowych palcach i stalowym przybloku, czołowy łojant lubelskiej ekipy z przełomu tysiącleci. Jako jeden z bardzo niewielu lubelaków mający na koncie coś więcej niż VI.5+. Niestety już wiele lat temu intensywność wspinaczkowych dokonań Doktora oklapła, ale on cały czas odgrażał się, że wróci. Wszyscy potakiwali nobliwemu medykowi, ale większość w głębi duszy uśmiechała się tylko z politowaniem. Doktor zmagał się z kontuzjami, wielodzietnością, systemem finansowania zdrowia publicznego i innymi ważkimi tematami, a na wspinanie cały czas brakowało wystarczająco czasu, bo ciężko wspinaniem nazwać doglądanie wspinających się własnych pociech. Jednak coś zaskoczyło. Po ośmiu latach w końcu udało się w przeciągu dwóch dni wspinaczkowych poprowadzić znów coś trudnego. Na ryczowskim Pancerniku padła "Megiera" VI.4+ RP - niezwykle wymagająca i palczasta, choć niedługa linia. Doktor dopiero nabiera wiatru w żagle i wkrótce można się spodziewać kolejnych bojów z trudnymi urwiskami, no i jak przystało na Doktora, z zapamiętywaniem patentów.

Udało mi się namówić Doktora na ponowną wycieczkę do Ryczowa żeby uwiecznić to wiekopomne przejście. Niestety pogoda spłatała figla. Chmury się rozwiały, z nieba znów zaczęła się lać lawa, a słońce ostro świecić przez drzewa górujące nad skałą. Nie było czasu na wyczekiwanie na cień. Trzeba było fotografować w warunkach zastanych - dramatycznych. Wyszło jako tako - na pamiątkę, że po czterdziestce też można się nadaje.



sobota, 22 sierpnia 2015

K & K


Kasia i Kuba w Podzamczu.




czwartek, 20 sierpnia 2015

czwartek, 13 sierpnia 2015

Bif vs Frankenjura ...


... czyli jak nie napinać łydki podczas wspinania. 

Bif po trzydziestce postanowił zmężnieć i zacząć się wspinać z liną. Lata zadawania ze szmaty na najmniejszym kampusie zaowocowały niezwykle ciekawą techniką, którą ów zawodnik prezentuje nawet w połogich płytach. Mianowicie Bif nie napina żadnych mięśni w nogach podczas wspinania. Nogi prostują się mimowolnie w momencie, gdy podciąga się wyżej na rękach, by sięgnąć do kolejnego chwytu. Nawet pojedyncze włókno mięśniowe nie zadrży u niego na łydce podczas pokonywania skalnych urwisk. Być może boi się nadmiernego rozrostu tych niepotrzebnych mięśni. Któż to wie. Niemniej Bif po ciężkim boju z wpinaniem liny do ekspresów, zapamiętywaniem sekwencji szmat, miejsc oparcia stóp (to akurat było całkowicie zbyteczne) i własną psychą dokonał rzeczy prawie niemożliwej i wpiął się do zjazdówki pokonując swoją życiówkę w stopniu IX- RP. Gratulacje ! 

Bifowi w skalnych potyczkach towarzyszył Cygan, który zastosował zgoła odmienną technikę i zainwestował w lepsze dociążanie stopni. Niestety nie każdy jest Bananem i nie każdemu duży brzuch pomaga we wspinaniu. Tym razem Cygan wrócił na tarczy. Skałka okazała się za wysoka, zbyt przewieszona, chwyty za małe, a stopnie nie tam gdzie trzeba i to wszystko przy lawie lejącej się z nieba i temperaturze sięgającej 39 stopni Celcjusza. Jednak Marek na pewno nie powiedział jeszcze ostatecznego słowa w kwestii pokonywanych trudności i wróci wkrótce wyrównać porachunki z wapienną ścianą. 

Bif na jednej z ósemek na Edelsteine.

Cygan podczas rozgrzewki na Schlupflochfels.



czwartek, 23 lipca 2015

Nowe doświadczenia


Wspinactwo, mimo że często staje na przeszkodzie tzw. normalnemu życiu, to równie często jest przepustką do zobaczenia i doświadczenia tego co zwyczajnym śmiertelnikom bywa niedostępne. Egzotyczne wycieczki, nietuzinkowi ludzie, nowe umiejętności (jak na przykład samodzielne mycie garnków). 

Doświadczony latami krzonowania himalaista niskopienny od razu wprawnym okiem dostrzeże jednak osobę, która stawia pierwsze kroki wyprawowe. Wyjazdowy świeżak doświadczony setkami dni spędzonymi w ponurej bulderowni potrafi zachować kamienną twarz i w żadnym wypadku nie zdradzi się przed kolegami targającymi nim uczuciami - zagubieniem, tęsknotą za mamą, frustracją z powodu braku skalnych sukcesów, itd. Są jednak rzeczy, które bez problemu zdemaskują świeżaka. Po pierwsze świeżak zawsze żywi się suchą karmą. Kanapki, ciasteczka, jabłka czy też inne owoce, a od święta chińszczak. Świeżak do tego krępuje się i wybrzydza gdy jest częstowany przez innych uczestników wyjazdu. Po drugie świeżak jest finansowym krezusem. Zawsze ma więcej kasy niż cała reszta ekipy razem wzięta i praktycznie w ogóle nie wydaje szykując się na jakiś wyimaginowany kataklizm, który będzie wymagać wydania przez niego pięciu średnich krajowych za jednym zamachem. Ponadto świeżak rzuca się od razu na trudne wspinanie. Rozgrzewka jest niepotrzebna, przecież 7B na paździerzu robi z palcem w dupie, więc nie ma po co się rozgrzewać do takich poślednich trudności - efekt tej działalności jest nam wszystkim znany, a radość podczas późniejszych prób świeżaka na 5C zawsze satysfakcjonująca. Zaiste żywot świeżaka na pierwszym wyjeździe jest straszny ...


"Banderas" jednej z siódemek B w czeskim Ostaš'u.



piątek, 19 czerwca 2015

Szemrankowy Top Ten, część 1


Od czasu do czasu ktoś pokusi się stworzyć ranking najładniejszych dróg w jurajskiej skale. Z liniami występującymi w takich zestawieniach można się zgadzać, bądź nie. Spróbuję jednak pójść w poprzek utartych schematów i stworzyć ranking najbardziej szemranych dróg pod Krakowem. Pod względem cyfry oczywiście. 

1. Królów król - "Murarz IV - Reaktywacja" 

Już od czasów, gdy ten fragment Dupy Słonia został zalany betonem droga uchodziła za przystępną. Jednak ruchy górotwórcze, które miały miejsce na tym fragmencie wapiennego muru doprowadziły do znaczących zmian w urzeźbieniu linii. Fluktuacje, które powodowały, że raz było na drodze trudno, a chwilę później wręcz przeciwnie, w końcu ustały, zatrzymując się w pozycji strzałki w dół, co pozwoliło cieszyć się szerokiemu gronu zdobywców zacną cyfrą.  

Śruba mierzy się z "Murarzem IV".


2. Sykurwysyńskie przewisy - "Małpi Gaj" 

Tyniec, ze swą flagową przewieszką o wdzięcznej nazwie Skurwysyn, bywa wśród wspinaczy uwielbiany, bądź znienawidzony. Znane są przypadki gdy alpiniści przewiązując się w łańcuchu cicho mamrotali: "Dzięki Bogu już nie będę tu musiał przyjeżdżać, nienawidziłem każdej chwili tutaj spędzonej". Coś jednak ciągnie do Tyńca łowców cyfry. Może to przewieszenie, rzecz niespotykana często w jurajskich warunkach. Może to niezliczona ilość kombinacji, pozwalająca niemal za jednym zamachem zrobić kilka trudnych dróg. Może wyrafinowane ograniczniki, dzięki którym można zawsze coś tam sobie oszukać przykładowo podhaczając stopę tam gdzie nikt nie zauważy. Tego nikt nie wie. Niemniej niewątpliwą wizytówką rejonu jest "Małpi Gaj" właśnie. Droga uchodząca za tą bez ograniczników, ale czy aby na pewno ? Krótkie, klamiaste trudności wciąż wabią wielu amatorów szybkiego zwycięstwa.

Ola w okapie "Małpiego Gaju".


C.D.N.


sobota, 30 maja 2015

Nam wspinać się zakazano


Tumlin

Wojtek "Prześliczne zacięcie" VI+/1

Olga "Rysa pełna połamanych paznokci" VI.2+



środa, 27 maja 2015

Pięćset dwa


Marta "Symbol Jakości" VI.3+, Wzgórze 502


piątek, 15 maja 2015

Z cyklu "My love - Frankenjura", część 3.





Rocznicowo


W kwietniu wypadło symboliczne piętnastolecie mojego wspinactwa. Tak się złożyło, że świętowanie tego tragicznego wydarzenia miało miejsce u mojego wieloletniego partnera himalaistycznych wypraw do Podlesic i Podzamcza - Pana Muppeta. Uczciliśmy to wspólnym zdobyciem piaskowcowej turni Kužel w masywie Křížovego Vrchu. Była przygoda ! W pobliżu działali Panda i Olek-Lolek na nieco trudniejszych wspinaczkach.



Szczepanowska willa pana Muppeta.


Były i wycieczki terenówką.




sobota, 11 kwietnia 2015

Rudo nad Szańcem ...


... czyli łyk alkoholu i "Kumkania" VI.2





niedziela, 25 stycznia 2015

Jesienne Suliszowice ...


... czyli Heartbida w akcji. 



 [przy ostatnim zdjęciu aparat trzymał Wojtek]

niedziela, 18 stycznia 2015

Skotnicowa Skała


Nadzwyczaj piękna tej zimy wiosna. Korzystając z pogody wspólnie z sąsiadem przechodzimy dwie nowe ścieżki na skałce zagubionej na polach za Przeginią. Drogi już zostały okute srebrnymi blaszkami, ale premierowe przejścia odbyły się bez nich. Bez liny. Bez rozsądku.


"WeSolo" VI.1 
[aparat trzymał Jacek]


Jacek "Windyakcja" VI.1 



poniedziałek, 12 stycznia 2015