Iglica to obok Sokolicy najbardziej charakterystyczna skała Doliny Będkowskiej. Może nie powala wysokością jak "królowa Jury", jednak fakt, że piętnastometrowa turnia wyrasta wprost z drogi wiodącej dnem Doliny robi wrażenie.
Na Iglicę ostrzyli sobie z pewnością zęby już pierwsi wspinaczkowi eksploratorzy Doliny. W latach dwudziestych XX wieku stała się ona polem największej klęski ówczesnych krakowskich łojantów. Członkowie Sekcji Taternickiej AZS w swej próżności (w tej kwestii krakusi nie zmienili się przez sto lat) ochrzcili nawet Iglicę mianem "Turni ST AZS". Jedyną rysą na całej historii jest to, że nie udało im się na nią wspiąć. Próby trwały latami i dopiero kolejne pokolenie wspinaczy było w stanie wedrzeć się na dziewiczą turnię. W 1932 "Pokutnicy" Adam Górka i Marian Paully pokonali niezbyt wygórowane trudności (IV), ale sam fakt zdobycia Iglicy, jak i formacja jaką się tam wdarli (lita, choć połoga płyta to nie była bezpieczna formacja w owych czasach), odbiły się szerokim echem pod Krakowem.
Po dziś dzień Iglica przyciąga wzrok odwiedzających Dolinę, ale niewielu decyduje się na wspinaczkę. Brak błyszczących się ringów, kruszyzna i zielenina odstraszają większość podążającą jedynie za fetyszem cyfry. Od czasu do czasu pojawiają się na jej szczycie śmiałkowie żądni wrażeń. Choć w poniższym przypadku motywacja była zgoła mało wspinaczkowa, bo jak stwierdził już na ziemi Maciek: "Chciałem tylko zobaczyć czy da się stąd rozwiesić slacka".
Maciek Dziedzic "Zachodni Komin" IV+, Iglica, Dol. Będkowska