wtorek, 30 listopada 2010

Boys don't cry



Lena na drodze 'Boys don't cry' 7c, Siurana

 

poniedziałek, 29 listopada 2010





niedziela, 28 listopada 2010

The Players


W tych zmaganiach zwycięzca był z góry wiadomy. Byłem bez szans. Z wyuczonym przez tysiąclecia stoicyzmem wapienny mur odpierał moje co raz mniej śmiałe ataki. Zapasy glikogenu mięśniowego już dawno uległy wyczerpaniu. Byłem bez sił. Ogarniała mnie powoli całkowita rezygnacja. Dziesięć lat treningów. Tysiące wyrzeczeń. Życie osobiste, kariera ... czymże one są wobec tego ciągu przechwytów na lekko przewieszającym się urwisku. Jednak nie dawałem rady. Leżałem na łopatkach, jeśli można tak oreślić bezradne wiszenie w uprzęży pośród oceanu wapienia. Nie pozostawało mi nic innego niż się poddać.
W momencie gdy już miałem krzyknąć do asekuranta żeby opuścił mnie na dół, zza załomu skalnego wyszedł ON. Skalny heros. Bohater opowieści, autor fantastycznych przejść, twarz spoglądająca z okładek kolorowych magazynów i plakatów, światowego formatu sportowiec - Łukasz Dudek. Otoczony aureolą sławy mistrz nad mistrze. Nieśmiało zapytałem: "Łukasz. Co mam zrobić ?". Stalowy tembr głosu herosa rozbrzmiał w mych uszach. Niczym grecki bóg ze szczytu Olimpu władczo odpowiedział: "Idź do góry !".
Poszedłem.

















[aparat trzymał Łukasz]

Jeszcze parę lat treningów i będę mógł zacząć myśleć o Tatrach. A potem, kto wie ? Może w końcu będę w stanie wspiąć się na K2 ...
 
 

Adwertajzing



[Pomysł i wykonanie: Cornudella Advert Group]



czwartek, 11 listopada 2010

Last trip, vol. 1 - w drodze



No to ogień. Ucieczka z liściopadowej Polski w końcu doszła do skutku. Kierunek słoneczna Hiszpania (choć autochtoni powiedzieli by raczej Katalonia).
Po obowiązkowym "grobbingu" ładujemy się do edowej furmanki i nieśpiesznie ruszamy w kierunku pomarańczowych urwisk Siurany. Po drodze zahaczamy o francuski St. Leger. Dwa dni rozruchu w tamtejszym pionowym i przewieszonym gruzie nie przyprawia nas o orgazm wspinaczkowy, wręcz przeciwnie jesteśmy nieco zdegustowani. Sytuację ratuje doborowe towarzystwo Heróda i Studenta. Przed nami Hiszpania.



Problemy nawigacyjne.


Ciężkie przeprawy.


Wykwintne francuskie restauracje.


Pięciogwiazdkowe hotele.






Wioska St. Leger w całej okazałości.


Łukasz walczy (nieskutecznie) na jakimś 8a w St. Leger.


poniedziałek, 1 listopada 2010

Dzikie Pola


"Nadbużna okolica podlaska nie jest ani piękna, ani wesoła, ale tęsknie poważna i pokochać się w niej można".
Józef Ignacy Kraszewski

Bycie robolem ma takie plusy, że można znaleźć się w całkiem ciekawych miejscach. Tak też było w ostatnim tygodniu.
Blisko dwieście kilometrów przejechanych wzdłóż granicy z Ukrainą, od Woli Uhruskiej po Hrebenne. Dzikie Pola ... Obszar zawiłego splotu problemów narodowościowych i religinjnych. Łącznik kultur i świadectwo wieloetniczności dawnej Polski.
Niby nic ciekawego. Płasko, w większości bezleśnie, brak spektakularnych zabytków ale jest tam coś co sprawia, że jak pisze Kraszewski "pokochać się w niej można". Spokój i sielanka zaprawione fascynującym świadectwem historii.
Tygiel narodów ... a w tym tyglu potomek Tatarów, Żyd i ja.



















Szkoda, że w ogóle nie było czasu na dokładniejsze rozejrzenie się po okolicy. Ale na pewno trzeba będzie tam wrócić.