czwartek, 31 stycznia 2013

Montsant


Montsant, czyli lustrzane odbicie Margalefu. Po pierwsze, leży niemal dokładnie po drugiej stronie masywu, na którym znajduje się Margalef. Po drugie, pozytywne, zaginające się dziury z Margalefu są tutaj odwrócone do góry nogami, czyli zazwyczaj działają najlepiej na podchwyt, ewentualnie odciąg.

Malownicze miejsce, tak różne od widocznej na horyzoncie Siurany. Szkoda, że byliśmy tam tylko jedno popołudnie. 





Margalef


Jeszcze kilka migawek z listopadowego wypadu do Margalefu na odświeżenie wspomnień przez rychłym powrotem w te okolice.




















piątek, 25 stycznia 2013

Porady treningowe cz. 1.


[znalezione w sieci]



czwartek, 24 stycznia 2013

środa, 23 stycznia 2013

wtorek, 22 stycznia 2013

Czy już czas ...


... na powrót ?


Raco de la Finestra, Margalef



poniedziałek, 21 stycznia 2013

Upokorzenie


Upokarzająca, pozakładowa degustacja drogiego wyniaka przeszła do historii. 
Winko niby jakieś takie inne w smaku, niby nie śmierdzi, ale czy warto ... nie wiem. Chyba żeby podjąć się oceny trzeba by ukończyć szkolenie dla sommelierów. Niemniej impreza wyszła zacnie. Degustowaliśmy nie tylko droższe wino, ale i tanie, bardzo tanie, a później to już wszystko co wpadło w ręce ...






wtorek, 15 stycznia 2013

Barolo, czyli jak się nie zakładać


Natchniony przykładem pana prezesa Xsięskiego oraz odrobiną witaminy alc. postanowiłem również się założyć, by odnaleźć dodatkową motywację do zrobienia trudnej cyferki. "Arkadius" ochoczo zakład przyjął, jak zawsze wykazując się całkowitą niewiarą w moje możliwości. Nie pozostawało mi nic innego jak znów utrzeć mu nosa.

Stawką zakładu było wino w cenie powyżej 100 zł, a przedmiotem zakładu zrobienie 8b do końca 2012 roku. Przyznam się szczerze, że nigdy nie zdarzyło mi się zakupić wina za taką cenę. Jestem raczej koneserem takich za jedno euro. No czasem za dwa. "Wyliniała papuga" z pewnością, jak przystało na burżuja, raczył swe (również raczej niewybredne) podniebienie drogimi winami. Jednak nie ma to jak napić się drogiego wina za cudze pieniądze. I taki był mój plan. Mimo już prawie półtorarocznego odpoczynku od wspinania, mimo bicepsa lewej ręki jak u ośmioletniej dziewczynki (to przez kraksę na nartkach) pewien byłem wygranej.

Jak się okazało (całkowicie niespodziewanie), dość trudno jest wygrać zakład nie robiąc prawie nic celem jego wygrania. Z wybiciem północy 31 grudnia 2012 zmuszony byłem udać się do pobliskiego Finalborgo po Barolo rocznik 2006 za okrąglutkie 24.99 euro. W najbliższy weekend czeka mnie niewątpliwie znamienita, jednakże z drugiej strony upokarzająca degustacja.