No to ogień. Ucieczka z liściopadowej Polski w końcu doszła do skutku. Kierunek słoneczna Hiszpania (choć autochtoni powiedzieli by raczej Katalonia).
Po obowiązkowym "grobbingu" ładujemy się do edowej furmanki i nieśpiesznie ruszamy w kierunku pomarańczowych urwisk Siurany. Po drodze zahaczamy o francuski St. Leger. Dwa dni rozruchu w tamtejszym pionowym i przewieszonym gruzie nie przyprawia nas o orgazm wspinaczkowy, wręcz przeciwnie jesteśmy nieco zdegustowani. Sytuację ratuje doborowe towarzystwo Heróda i Studenta. Przed nami Hiszpania.
Problemy nawigacyjne.
Ciężkie przeprawy.
Wykwintne francuskie restauracje.
Pięciogwiazdkowe hotele.
Wioska St. Leger w całej okazałości.
Łukasz walczy (nieskutecznie) na jakimś 8a w St. Leger.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz