Doktor - człowiek o tytanowych palcach i stalowym przybloku, czołowy łojant lubelskiej ekipy z przełomu tysiącleci. Jako jeden z bardzo niewielu lubelaków mający na koncie coś więcej niż VI.5+. Niestety już wiele lat temu intensywność wspinaczkowych dokonań Doktora oklapła, ale on cały czas odgrażał się, że wróci. Wszyscy potakiwali nobliwemu medykowi, ale większość w głębi duszy uśmiechała się tylko z politowaniem. Doktor zmagał się z kontuzjami, wielodzietnością, systemem finansowania zdrowia publicznego i innymi ważkimi tematami, a na wspinanie cały czas brakowało wystarczająco czasu, bo ciężko wspinaniem nazwać doglądanie wspinających się własnych pociech. Jednak coś zaskoczyło. Po ośmiu latach w końcu udało się w przeciągu dwóch dni wspinaczkowych poprowadzić znów coś trudnego. Na ryczowskim Pancerniku padła "Megiera" VI.4+ RP - niezwykle wymagająca i palczasta, choć niedługa linia. Doktor dopiero nabiera wiatru w żagle i wkrótce można się spodziewać kolejnych bojów z trudnymi urwiskami, no i jak przystało na Doktora, z zapamiętywaniem patentów.
Udało mi się namówić Doktora na ponowną wycieczkę do Ryczowa żeby uwiecznić to wiekopomne przejście. Niestety pogoda spłatała figla. Chmury się rozwiały, z nieba znów zaczęła się lać lawa, a słońce ostro świecić przez drzewa górujące nad skałą. Nie było czasu na wyczekiwanie na cień. Trzeba było fotografować w warunkach zastanych - dramatycznych. Wyszło jako tako - na pamiątkę, że po czterdziestce też można się nadaje.