czwartek, 13 sierpnia 2015

Bif vs Frankenjura ...


... czyli jak nie napinać łydki podczas wspinania. 

Bif po trzydziestce postanowił zmężnieć i zacząć się wspinać z liną. Lata zadawania ze szmaty na najmniejszym kampusie zaowocowały niezwykle ciekawą techniką, którą ów zawodnik prezentuje nawet w połogich płytach. Mianowicie Bif nie napina żadnych mięśni w nogach podczas wspinania. Nogi prostują się mimowolnie w momencie, gdy podciąga się wyżej na rękach, by sięgnąć do kolejnego chwytu. Nawet pojedyncze włókno mięśniowe nie zadrży u niego na łydce podczas pokonywania skalnych urwisk. Być może boi się nadmiernego rozrostu tych niepotrzebnych mięśni. Któż to wie. Niemniej Bif po ciężkim boju z wpinaniem liny do ekspresów, zapamiętywaniem sekwencji szmat, miejsc oparcia stóp (to akurat było całkowicie zbyteczne) i własną psychą dokonał rzeczy prawie niemożliwej i wpiął się do zjazdówki pokonując swoją życiówkę w stopniu IX- RP. Gratulacje ! 

Bifowi w skalnych potyczkach towarzyszył Cygan, który zastosował zgoła odmienną technikę i zainwestował w lepsze dociążanie stopni. Niestety nie każdy jest Bananem i nie każdemu duży brzuch pomaga we wspinaniu. Tym razem Cygan wrócił na tarczy. Skałka okazała się za wysoka, zbyt przewieszona, chwyty za małe, a stopnie nie tam gdzie trzeba i to wszystko przy lawie lejącej się z nieba i temperaturze sięgającej 39 stopni Celcjusza. Jednak Marek na pewno nie powiedział jeszcze ostatecznego słowa w kwestii pokonywanych trudności i wróci wkrótce wyrównać porachunki z wapienną ścianą. 

Bif na jednej z ósemek na Edelsteine.

Cygan podczas rozgrzewki na Schlupflochfels.



Brak komentarzy: