Czerwona Rakieta dzielnie towarzyszyła mi przez blisko sześć lat w setkach, jak nie tysiącach, alpinistycznych eskapad. Poza jedną sytuacją z zerwaną linką od sprzęgła nigdy mnie nie zawiodła, a awaria pod Myślenicami też zapewne była spowodowana złym urokiem rzuconym przez pewną rzeszowską czarownicę.
Sprawdziła się jako ciężarówka (3 krasze + 4 osoby; 120m2 banera + 3 osoby), terenówka (nie wjechała tylko na Górę Zborów, a to dlatego, że nie próbowałem), a przede wszystkim wyścigówka (zapraszam do pobicia czasu dojazdu spod sklepu z Podlesicach na parking pod Okiennikiem - cztery i pół minuty). Nie był to taki zły samochód na jaki wyglądał.
Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Miejmy nadzieję, że Clio, ochrzczone już Kosiarką, godnie ją zastąpi. Pewność mam jedną, ze świateł ruszę zawsze ostatni, nawet jak obok będzie stał "kaszlak".
Sprzedam tanio Ibizę.
Jeździ do przodu, do tyłu, w prawo i w lewo.
Wymaga kilku napraw.
Łezka się w oku kręci ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz