Co prawda nie jestem ani znanym, a tym bardziej silnym,
wspinaczem, ani eksploratorem odkrywającym co roku nowe, imponujące sektory
skalne. Nie jestem też podróżnikiem, który zrobił osiemnaście tysięcy dwieście
dziewięćdziesiąt pięć dróg w trzystu piętnastu rejonach w czterdziestu dwóch
krajach. Jestem zwykłym szarym, trzecioligowym wspinaczem, który uwielbia nasze
białe skałki. A że widziałem niemalże wszystkie jurajskie urwiska, na których
jest jakieś wspinanie, ośmieliłem się sprokurować swoje własne „Jurajskie TOP
TEN”. Mimo że formuła jasno ustala obszerność takiego zestawiania, to udało mi
się cichaczem przemycić przeszło pięćdziesiąt interesujących wspinaczek.
Aczkolwiek perełek na Jurze najdziecie jeszcze więcej.
Zapraszam.
Zapraszam.
1. Leserówka VI.4 (Duży Pochylec)
Nie ma to jak zacząć od własnej drogi, którą dodatkowo
ochrzciło się własną ksywką. Niemniej, obiektywnie rzecz biorąc, jest to jedna
z najładniejszych dróg na Jurze. Ot, trafiło się ślepej kurze ziarno. Blisko
trzydzieści metrów wspinania, bez małych, jurajskich chwytów. Ciąg, który nie
pozwoli przysypiać nawet na dojściu do „łańcucha”. Początek to dość proste
wspinanie, ale w interesujących formacjach, później niebanalny fragment po
wielkich odciągach. Trudniejsze miejsce przed wielką dziurą w środku ściany, za
nią drugi kruksik i dobre 10 metrów do końca po przepięknej, jurajskiej płycie z
dalekimi ściągnięciami od klamki do klamki.
Droga kluczy nieco po ścianie, ale w końcu miała to być najłatwiejsza propozycja tej części skały (stąd też nazwa), ale jak się okazało, duże chwyty nie gwarantują niskiej cyfry. Środkowa część posiada, trochę wciśnięte na siłę, prostowanie wytyczone przez Grześka Rettingera, obite przeze mnie, a poprowadzone przez Asię Niechwiedowicz. „Prosotwanie Leserówki” VI.3+/4 odbiera ciągu i kilkanaście interesujących ruchów. Z kolei wielkiej dziury na wprost do góry biegnie wariant „Mister Twister” VI.4+ - prawdziwy jurajski hard-core.
Po sąsiedzku znajdują się jeszcze dwie perełki wymykające się definicji typowej jurajskiej drogi. „Dogięcia Zwierzęcia” VI.3+ braci Kraszewskich oraz „Sen Typa” VI.4 Grześka Rettingera. Trójca ta w połączeniu ze „starym” Pochylcem daje możliwość zasmakowania „wesotwych” przechwytów w jurajskiej skale. W urodzie pochylcowe linie ustępują jedynie pobliskiemu, nieodżałowanemu Łaskawcowi.
Droga kluczy nieco po ścianie, ale w końcu miała to być najłatwiejsza propozycja tej części skały (stąd też nazwa), ale jak się okazało, duże chwyty nie gwarantują niskiej cyfry. Środkowa część posiada, trochę wciśnięte na siłę, prostowanie wytyczone przez Grześka Rettingera, obite przeze mnie, a poprowadzone przez Asię Niechwiedowicz. „Prosotwanie Leserówki” VI.3+/4 odbiera ciągu i kilkanaście interesujących ruchów. Z kolei wielkiej dziury na wprost do góry biegnie wariant „Mister Twister” VI.4+ - prawdziwy jurajski hard-core.
Po sąsiedzku znajdują się jeszcze dwie perełki wymykające się definicji typowej jurajskiej drogi. „Dogięcia Zwierzęcia” VI.3+ braci Kraszewskich oraz „Sen Typa” VI.4 Grześka Rettingera. Trójca ta w połączeniu ze „starym” Pochylcem daje możliwość zasmakowania „wesotwych” przechwytów w jurajskiej skale. W urodzie pochylcowe linie ustępują jedynie pobliskiemu, nieodżałowanemu Łaskawcowi.
[fot. Marcin "Śruba" Ciepielewski]
2. Powitanie Wiosny VI.5+/6 (Okiennik
Wielki)
Droga pojawiająca się w dużej części podobnych zestawień. Wznoszący się nad ścieżką przewieszony kant,
który pokonujemy w dużej części „na misia”. Duże jak na Jurę chwyty,
przewieszenie, ciąg i niebanalne ruchy to musi być przepis na sukces. Droga
żywej legendy polskiego wspinania Mirka Wódki to perełka warta
każdej godziny spędzonej na treningu. Dodatkowym plusem zarówno „Powitania
Wiosny” jak i dużej części dróg na „Oknie” jest to, że znośny warun panuje tu zarówno przy 10*C, jak i 35*C.
W najbliższej okolicy znajdziemy jeszcze masę doskonałych wspinaczek. Tzw. „zestaw okiennicki”: „Droga Jungera” VI+, „Droga Bodhisatwy” VI.2+, „Dzień Jak Co Dzień” VI.3 (ta ostatnia oczywiście czynna jest od połowy roku, gdy gniazdujące na niej ptaki opuszczą legowisko) to zestaw obowiązkowy Okiennika. „Władca Pierścieni” VI.4+/5, „Samotność Długodystansowca” VI.5, „Czarcie Harce” VI.2, „Mały Książe” VI.5/5+, „Zimne Łapki” VI.1+, „Oko Sokoła” VI.1+/2. Większości tutejszych dróg nikt nie będzie żałować.
W najbliższej okolicy znajdziemy jeszcze masę doskonałych wspinaczek. Tzw. „zestaw okiennicki”: „Droga Jungera” VI+, „Droga Bodhisatwy” VI.2+, „Dzień Jak Co Dzień” VI.3 (ta ostatnia oczywiście czynna jest od połowy roku, gdy gniazdujące na niej ptaki opuszczą legowisko) to zestaw obowiązkowy Okiennika. „Władca Pierścieni” VI.4+/5, „Samotność Długodystansowca” VI.5, „Czarcie Harce” VI.2, „Mały Książe” VI.5/5+, „Zimne Łapki” VI.1+, „Oko Sokoła” VI.1+/2. Większości tutejszych dróg nikt nie będzie żałować.
[Marcin Wszołek "Powitanie Wiosny"]
3. Magnetowid VI.3
(Rzędkowice)
Rzędkowice – jurajska Mekka. Przed każdym związaniem się
liną polski wspinacz powinien pokłonić się w stronę Lechfora. Ten blisko kilometrowej
długości mur skalny wznoszący się wzdłuż pól wsi Rzędkowice, to dla wielu
miejsce wyjątkowe i choćby „wszystko było już zrobione”, to zawsze miło się tu
pojawić, szczególnie we wczesnowiosenne słoneczne dni. Spotkać tu można
kursantów walczących w kominach na Wysokiej i przeładowanych bulderowców na
Kamieniu poniżej. Weekendowych wspinaczy z rodzinką wyślizgujących po raz setny
na wędeczkę ściany Lechfora oraz lekko napiętych sekcjowiczów walczących o
swoją życiówkę zaraz obok. Rzędki mają swój niepowtarzalny klimat.
W samym środku rzędkowicekiego muru, na Turni, nomen omen, Kursantów, znajdziemy kolejną perełkę. Niewysoki, szczególnie jeśli porównać do sąsiedniego Lechfora, filarek upstrzony niezliczoną ilością dziurek. „Magnetowid” to znów droga, gdzie nie znajdziemy jurajskich „picioków”. Przewieszony start po dużych chwytach, możliwy do pokonania na milion sposobów (ilość ruchów od trzech do szesnastu – w zależności od parametru). Za przełamaniem czeka na nas kruks w postaci włożenia kasety do otworu magnetowidu. Ciekawe czy młodzież w ogóle będzie wiedzieć o co chodzi. Dalej już wiosłowanie do końca po pozytywnych klamkach. Droga z pewnością warta zrobienia. Na rozgrzewkę obowiązkowy „Komin Lechfora” VI, do tego można dorzucić „Skowrka-Wacha” VI+, „Magnezjówkę” VI.2, „Nikodemówkę” VI+ i wiele innych okolicznych klasyków z „Dupą Biskupa” VI.5 na czele.
W samym środku rzędkowicekiego muru, na Turni, nomen omen, Kursantów, znajdziemy kolejną perełkę. Niewysoki, szczególnie jeśli porównać do sąsiedniego Lechfora, filarek upstrzony niezliczoną ilością dziurek. „Magnetowid” to znów droga, gdzie nie znajdziemy jurajskich „picioków”. Przewieszony start po dużych chwytach, możliwy do pokonania na milion sposobów (ilość ruchów od trzech do szesnastu – w zależności od parametru). Za przełamaniem czeka na nas kruks w postaci włożenia kasety do otworu magnetowidu. Ciekawe czy młodzież w ogóle będzie wiedzieć o co chodzi. Dalej już wiosłowanie do końca po pozytywnych klamkach. Droga z pewnością warta zrobienia. Na rozgrzewkę obowiązkowy „Komin Lechfora” VI, do tego można dorzucić „Skowrka-Wacha” VI+, „Magnezjówkę” VI.2, „Nikodemówkę” VI+ i wiele innych okolicznych klasyków z „Dupą Biskupa” VI.5 na czele.
[Arek Smaga "Magnetowid"]
4. Oszołomiony Oszołom V
(Podzamcze)
Podzamcze to perła jurajskiego krajobrazu. Ruiny olbrzymiego
zamku Ogrodzieniec, otoczone przez białe zerwy wapiennych skał. U stóp zamku
przycupnięta, mocno już niestety skomercjalizowana, wioska. Gdyby nie tabuny
turystów było by tu sielankowo. Są jednak plusy i choć przez chwilę można
poczuć się bohaterem spacerującej wokół zamku gawiedzi. Wprost z zamkowych murów
wyrasta, może ze wspinaczkowego punktu widzenia niezbyt powalająca, ale
niewątpliwie efektownie położna skała – Niedźwiedź. „Oszołomiony Oszołom” to
jedna z kilku propozycji poniżej stopnia „skrajnie trudno” na tej skale i jedna
z najbardziej klamiastych dróg w naszych skałach. Kilkanaście metrów
wiosłowania po olbrzymich dziurach na ścianie, z której roztacza się piękny
widok na zamek. Droga warta zrobienia, również dla pięknoduchowskich doznań.
[Kasia Szyport "Oszołomiony Oszołom"]
5. Lekcja Tańca VI.4 (Góra
Kołoczek)
Klasyk w zacisznym miejscu innego matecznika północnojurajskiego
wspinania – Podlesicach. Skała Ze Spadającymi Gwiazdami leży nieco na uboczu
głównego spiętrzenia Góry Kołoczek, choć po reekipacji zrobiło się tutaj jakby
bardziej gwarno. Podnóże „Lekcji Tańca” otoczone jest z trzech stron przez skały
i otwiera się tylko na panoramę położonego nisko lasu ciągnącego się aż do
Kostkowic i Kroczyc. Sama droga, to kolejna, obok „Magnetowidu”, perełka
autorstwa Piotra Korczaka. Start rysą i kilka zgięć po dobrych dziurkach
doprowadza nas pod zdecydowane trudności stanowiące o wycenie drogi. Trzeba się
wykazać i techniką i przytrzymaniem mniejszych, ale nie mikroskopijnych,
chwytów. Dalej zdecydowanie odpuszcza, choć spaść można jeszcze spod samego
łańcucha.
Oczywiście na Kołoczku znajdziemy całą gamę klasyków wartych przejścia. „Podwójna aspirynka” IV, „Prostowanie Jarzębinki” VI+, „Kołkówka” VI.1+, „Pajączki” VI.3, „Ścieżka Zdrowia” VI.4, czy też rzadko powtarzane, a znajdujące się vis-à-vis „Lekcji Tańca”, „Jesienne Pejzaże” VI.4+ i wiele innych.
Oczywiście na Kołoczku znajdziemy całą gamę klasyków wartych przejścia. „Podwójna aspirynka” IV, „Prostowanie Jarzębinki” VI+, „Kołkówka” VI.1+, „Pajączki” VI.3, „Ścieżka Zdrowia” VI.4, czy też rzadko powtarzane, a znajdujące się vis-à-vis „Lekcji Tańca”, „Jesienne Pejzaże” VI.4+ i wiele innych.
[Karina Mirosław "Lekcja Tańca"]
6. Rotunda VI.1+ (Dolina
Będkowska)
Gdyby ta droga posiadała ringi, stały by pod nią wieczne
kolejki. Całe szczęście tak nie jest i można zażyć prawdziwie męskiej przygody
na prowadzeniu zgarniając rękami pajęczyny „po pachy” i być pierwszym zdobywcą
bywa, że i od lat. Czarne, przewieszone zacięcie po klamach na skale o tej
samej nazwie w masywie Bramy Będkowskiej wywiesza się nad szlakiem biegnącym
boczną odnogą największej z podkrakowskich dolinek – Doliny Będkowskiej. Jeśli
mało ci doznań spod znaku jurajskiego „tradu”, to po drugiej stronie wąwozu
czeka Zjazdowa Turnia z zarówno łatwiejszymi i trudniejszymi drogami. Jeśli zaś
wolisz wpinać się już w srebrne kółeczka, to Dolina czeka z kilkoma setkami
dróg.
[Maciek Dziedzic na innym 'tradowym' klasyku Będkowskiej - "Zachodni Komin Iglicy]
7. Taniec Ze Słoniem VI.3
(Grochowiec)
Droga biegnąca przez wielką dziurę na środku płyty Grochowca
Wielkiego w Ryczowie. Niezbyt przyjemny start (niestety jak na dużej części
sąsiednich dróg), kilka ruchów i możemy spokojnie ułożyć się na szybką drzemkę
w olbrzymiej dziupli. Niebanalny kruks czeka na wyjściu z dziupli, a droga do
szczytu to parada perfekcyjnych jurajskich wymyć. Droga z ewidentnie trudnym
miejscem, ale do samego końca trzeba być skupionym i rozważnie dobierać obławe
miski.
Grochowiec to nie tylko „Taniec Ze Słoniem”, ale cała gama świetnych dróg w szerokiej gamie trudności. Urok większości z nich ujmą wspomniane już parszywe starty, ale „Lonestar” VI.4+, „Solaris” VI.4+, „Doleżychówka” VI.1+ (to propozycja obowiązkowa obok „Tańca Ze Słoniem”), czy „Country Roads” VI to wszystko wyśmienite wspinaczki.
Grochowiec to nie tylko „Taniec Ze Słoniem”, ale cała gama świetnych dróg w szerokiej gamie trudności. Urok większości z nich ujmą wspomniane już parszywe starty, ale „Lonestar” VI.4+, „Solaris” VI.4+, „Doleżychówka” VI.1+ (to propozycja obowiązkowa obok „Tańca Ze Słoniem”), czy „Country Roads” VI to wszystko wyśmienite wspinaczki.
[Agata Wiśniewska "Taniec ze Słoniem]
8. Bejrut VI.3+ (Liban)
Nie bez kozery Kraków nazywany jest stolicą polskiego
wspinania. Nie dość, że na Jurę dojeżdża się miejskim autobusem, w Tatry jest
rzut beretem, to na obrzeżach ścisłego centrum znajdziemy trzy rewelacyjne
rejony wspinaczkowe. Dawne kamieniołomy: Zakrzówek, Krzemionki i Liban, to
przede wszystkim trzy pionowe ściany odcięte jak od linijki i unikalne jak na
jurajskie warunki wspinanie. O ile na Zakrzówku, na Krzemionkach w mniejszym
stopniu, jest zawsze gwarno, o tyle Liban jest ostoją ciszy i spokoju. Będąc
tam kilkanaście razy nie spotkałem nikogo, a po trzydziestometrowej,
niewyślizganej skale hulał jedynie wiatr. Może to wina mitów o niebezpiecznym
obiciu, może odstraszają solidne wyceny, a może zniechęca niewspółmierny do
cyferki wysiłek, jaki trzeba włożyć w każdą, łącznie z rozgrzewkową, drogę.
„Bejrut” to linia biegnąca idealnie środkiem tej imponującej ściany. Trudno jest już na starcie i przedarcie się do drugiego jest chyba najtrudniejszym miejscem drogi, ale dalej, aż do końca, też nie będzie łatwo. Godne polecenia są niemal wszystkie drogi na tej ścianie. Rozgrzewkowa, acz niełatwa i nieco nieprzyjemna na końcu „Zaciętość” VI.1, wariant do „Bejrutu” – „Nostalgia Długich Cieni” VI.4/4+, „Wizja Lokalna” VI.2, „Libanacja” VI.2/2+, „Taliban” VI.5. Gdyby było wam mało, to kilkaset metrów dalej znajdziecie perły Krzemionek: „Rysa Lisa Syfilisa” VI.1+, „Esteci” VI.3/3+ (perełka!), „Metylowe Opary” VI.4+. Jeszcze kilka przystanków autobusem dalej czekają zakrzówkowe klasyki: „Freney” VI.2+, „Prawe Nity” VI.4 (pierwsze sześć-cztery w Polsce). W Krakowie zdecydowanie jest gdzie się powspinać.
„Bejrut” to linia biegnąca idealnie środkiem tej imponującej ściany. Trudno jest już na starcie i przedarcie się do drugiego jest chyba najtrudniejszym miejscem drogi, ale dalej, aż do końca, też nie będzie łatwo. Godne polecenia są niemal wszystkie drogi na tej ścianie. Rozgrzewkowa, acz niełatwa i nieco nieprzyjemna na końcu „Zaciętość” VI.1, wariant do „Bejrutu” – „Nostalgia Długich Cieni” VI.4/4+, „Wizja Lokalna” VI.2, „Libanacja” VI.2/2+, „Taliban” VI.5. Gdyby było wam mało, to kilkaset metrów dalej znajdziecie perły Krzemionek: „Rysa Lisa Syfilisa” VI.1+, „Esteci” VI.3/3+ (perełka!), „Metylowe Opary” VI.4+. Jeszcze kilka przystanków autobusem dalej czekają zakrzówkowe klasyki: „Freney” VI.2+, „Prawe Nity” VI.4 (pierwsze sześć-cztery w Polsce). W Krakowie zdecydowanie jest gdzie się powspinać.
[Weronika Krauze na najpopularniejszej krakowskiej sześć-czwórce "Prawych Nitach"]
9. Witaj w Urdukasie VI.1+ (Brzuchacka Skała)
Wracamy na północ w okolice Ryczowa. Brzuchacka, choć przy
drodze, leży jakby na uboczu zainteresowań wspinaczy, choć w ubiegłym, dwa
tysiące szesnastym roku, została trochę „odczarowana”. Znajdziemy tutaj
najbardziej przyjemnościowe sześć-półtora na Jurze. „Witaj w Urdukasie” to
solidne zginanie między wielkimi klamami w pionowej płycie. Bez żadnego małego
chwytu, wszystko się zagina, dziur nie jest za dużo, po prostu wiosłowanie od
klamy do klamy. Nawet zatwardziały panelarz będzie zachwycony. Sąsiedniej
sześć-jedynki już bym nie polecił, bo raz, że nieciekawa, a dwa, że trochę
niebezpieczna na początku. Za to już za rogiem znajduje „Bita Danka” VI.5, jedna z bardziej interesujących dróg w okolicy,
podobnie jak „Wybranka Franka” VI.5
i nowość Marcina Wszołka „Szybka
Selekcja” VI.6 oraz kombinacje tych trzech.
[Marcin Wszołek wspina się na Brzuchackiej Skale]
10. Filar Wyklętych VI.1
(Góra Zborów)
„Last but not least” znów Podlesice i tym razem Góra Zborów
z ultra-klasykiem „Filarem Wyklętych”. Ciężko o bardziej urozmaiconą drogę. Na
starcie możemy zaimponować koleżance z sekcji robiąc go na rękach. Dalej
diagonalnie po dziuplach wchodzimy w typowy, jurajski fragment płytowy, który
to po chwili zamienia się w niebanalną rysę, którą dostajemy się na wielką
półę, gdzie możemy na chwilę przysiąść i odpocząć przed kluczowymi
trudnościami. Trawers po klamach, ale ze słabymi stopniami doprowadza nas do
miejsca gdzie trzeba solidnie zgiąć ramię. Dalej parę ruchów i już prawie
jesteśmy na szczycie tego imponującego urwiska. Przy dobrej pogodzie ze szczytu
na horyzoncie dopatrzyć się można skał Podzamcza i zamku Ogrodzieniec.
Oczywiście Góra Zborów to kopalnie świetnych wspinaczek, a prawie wszystko na prawo i lewo od „Filara Wyklętych” warte jest zrobienia. Poczynając od „Dziurek Marczaka” V+ i „Nikodemówki” V+, przez „Plemnik” VI.1, „Czerwone i czarne” VI.2+, „Miłość w Windzie” VI.3+, „Science Fiction” VI.4+, a kończąc na „Łowcy Dziurek” VI.5+/6 i „Wściekłych Psach” VI.6+. Warto odwiedzić też leżące nieco na uboczu Sadek czy Rygiel.
Jeśli nie będzie wam żarło na „Filarze Wyklętych”, pamiętajcie, że jak głosi lokalna legenda, jedyny wspinający się Podlesiczanin – Henio Welon zrobił tą drogę w kaloszach.
Oczywiście Góra Zborów to kopalnie świetnych wspinaczek, a prawie wszystko na prawo i lewo od „Filara Wyklętych” warte jest zrobienia. Poczynając od „Dziurek Marczaka” V+ i „Nikodemówki” V+, przez „Plemnik” VI.1, „Czerwone i czarne” VI.2+, „Miłość w Windzie” VI.3+, „Science Fiction” VI.4+, a kończąc na „Łowcy Dziurek” VI.5+/6 i „Wściekłych Psach” VI.6+. Warto odwiedzić też leżące nieco na uboczu Sadek czy Rygiel.
Jeśli nie będzie wam żarło na „Filarze Wyklętych”, pamiętajcie, że jak głosi lokalna legenda, jedyny wspinający się Podlesiczanin – Henio Welon zrobił tą drogę w kaloszach.
[Alicja Bykowska "Filar Wyklętych]
1 komentarz:
Ledwo przeczytałem tytuł artykułu - a już w pierwszym zdaniu nawiązałeś do mojej myśli ;)
A gdzie cykl "największe szemranki ever".. :D
Prześlij komentarz