czwartek, 15 kwietnia 2010

Wielkie święto miłośników żywicy epoksydowej raz jeszcze


Pani Mandecka i Pan Golański biciem i groźbami zmusili mnie do napisania jeszcze jednej relacji ze święta miłośników żywicy epoksydowej. Z braku nowego materiału na bloga pozwolę sobie ją przytoczyć:

Gdy osiem lat temu „Banan” rzucił hasło zorganizowania Lubelskiego Festiwalu Bulderowego, nikt nawet w najśmielszych marzeniach nie spodziewał się, że BoulderFest rozrośnie się do takich rozmiarów i będzie się cieszył taką (oczywiście zasłużoną) renomą. W tegorocznych zmaganiach wzięło udział niemal 300 osób z całej Polski (i nie tylko) i choć do zawodów w Katowicach trochę zabrakło, to i to się nadrobi.

W rundzie eliminacyjnej do pokonania było dziewiętnaście fikuśnych bulderów przygotowanych przez niezawodnego Łukasza Müllera i jego pomocnika Robsona. Panowie chętni na niedzielne dożynki w finale mogli sobie pozwolić na niezaliczenie tylko jednego topu i ostatecznie rano do zmagań stanęło siedemnastu (a właściwie to szesnastu, jako że „Wawa” się skontuzjował), w większości wymęczonych całonocną imprezą, zawodników. Pań w finale wystartować miało dwanaście, jednak, podobnie jak w przypadku panów, jedna zawodniczka wycofała się z powodu kontuzji. Szkoda, że była to nasza lokalna gwiazda- Monika Prokopiuk.

W finale czekały na człopców i dziewczynki po trzy dość długie bulderki, gdzie każdy chwyt był punktowany. Walka w formule fleszowej trwała do ostatnich minut i niemal w ostatniej minucie zdecydowało się, kto stanie na najwyższym stopniu podium. Dwoma ruchami na bulderze w masywnym przewieszeniu zwycięztwo zapewnił sobie Łukasz Dudek. Następne miejsca niestety były ex equo, a wymęczeni eliminacjami, finałami i imprezą chłopcy stwierdzili, że nie mają już sił na superfinał. Wśród dziewczynek niewątpliwą supremację pokazała Królowa Kinga, deklasując pozostałe zawodniczki.

Dziękujemy wszystkim przybyłym, kibicom oraz organizatorom, którzy włożyli w zawody ogrom pracy. No i oczywiście sponsorom i patronom bez których organizacja tak dużych zawodów byłaby niemożliwa.

[więcej na: www.redpoint.pl]

No i oczywiście ilustracja musi być :)


Pan Żółw w finale.
 

2 komentarze:

jarek noga pisze...

Dobry tekst Blondyneczko :)

magdamz pisze...

Mandecka biła, Golański groził :)