czwartek, 5 marca 2009

Syria-Sryria

Minęło już kilkanaście dni od powrotu z 'wyprawy'. Odpocząłem trochę psychicznie. W końcu można coś napisać na spokojnie :)
Sto trzydzieści plakietek z kotwami, dwadzieścia stanowisk z łańcuchem, dwie wiertarki akumulatorowe, pół kilometra lin, kości, friendy, heksy i cała reszta haczywa. Kaski, młotki, klucze i wielkie chęci na otwarcie czegoś nowego.
Szybko mijamy setki doskonałych miejsc do wspinu w Turcji. PIERWSZA polska 'wyprawa' wspinaczkowa do Syrii. Sława, pieniądze i kobiety. Połacie niezdobytego, pięknego wapienia ... I co ???

I chuj ! W Syrii nie ma wspinania !
To tak jak by przejechać 4000 kilometrów żeby się powspinać w Łutowcu ...

Da team

To jest pierwsze co znaleźliśmy ...

Wygląda ładnie ... czyż nie ?

Pierwsze macanie ... raczej nie wygląda ładnie ...

Piękne doliny ...

Majestatyczne kilkusetmetrowe filary ...

Wchodziliśmy tam jak do świątyni. Ale kiedy tylko dotknęliśmy skały ...

... to nas pojebało.
Parch nad parchy.

Po pierwszej wspince zawinęliśmy się do Turcji, nie zatrzymując się nawet na zwiedzanie.

Zostawiliśmy tam prawie 1000 dolarów, ale w zamian mamy całą kupę różnych fajnych kartek zapisanych arabskimi szlaczkami i bardzo ładne pieczątki w paszportach ...

Brak komentarzy: