Żar z nieba nie odpuszcza. Jesienne chłody pozwalające na konkretny wspin wciąż nie chcą nadejść ... Na pocieszenie kilka niezbyt powalających fotek z wyjazdu.
Żar z nieba nie odpuszcza. Jesienne chłody pozwalające na konkretny wspin wciąż nie chcą nadejść ... Na pocieszenie kilka niezbyt powalających fotek z wyjazdu.
Nie wiem czy to duża ilość wyjazdów przekłada się na większą ilość bezsensownych pobytów w skałkach. Nie dość, że spodziewane ochłodzenie nie nadeszło, smalec na chwytach '... Implantów' jak był, tak jest nadal, do tego jakieś towarzysko kwaśne klimaty, a na sam koniec tak mnie roztrzęsło na 'Ataku Glonów', że musiałem capnąć się ekspresa w zjazdówce. Żeby to jeszcze zbułowało mi łapy, a tu piprzony telegraf mnie zrzucił.
Mimo niezłej chamówy odpierdzielonej przez część ekipy, rekonesansowy wyjazd do podkieleckiego Wyknia można zaliczyć do udanych. Przez chwilę można było poczuć się jak w hamerykańskich rysach. Miękkiej gry nie było, a i z faka ciężko było przydrzeć ;)
Narazie wygląda to jak krajobraz po przejściu frontu spod Verdun, ale na wiosnę będzie pięknie :)
Choć wycinka ujawniła też pewne minusy tego miejsca. Za potrzebą trzeba będzie się przespacerować niezły kawałek w najbliższe krzaczki, ale przede wszystkim z dalszej perspektywy skałki Zborowa okazują się nieźle małymi, połogimi parchami. Aż śmiać się chce, że jeszcze niedawno przechodziło się pod Murzem Wyklętych z zapartym tchem. Ot taki niski murek jakich pełno na Jurze.