Jak zawsze rzeszowskie zawody były warte wybrania się do miasta wielkie ci...y. Nowa miejscówka, co prawda nie tak klimatyczna jak poddasze kościoła, przypadła wszystkich do gustu. Specyficzne, piaskowcowe baldy dawały dużą możliwość zabawy. A impreza ... rewelacja.
Zawody zawodami, ale po eliminacjach wybraliśmy się na szybki wspina w Prządkach. Zawsze to okazja pomacać trochę naturalny kamień. W związku z tym brak praktycznie zdjęć z zawodów, jest jedno z finału, jako że zamiast podziwiać zmagania najlepszych atletów, popijałem napój z witaminą alc. w sąsiednim pomieszczeniu.
Kustosz na baldach w naturze.
Adaś na baldach paździerzowych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz