piątek, 26 marca 2010

Chill-out boulder trip

 
Bergerowe ciśnienie na macanie prawdziwych kamieni musiało w końcu znaleźć ujście. Padła propozycja wyruszenia do Adamowa. Wieczorem Marcin wpadł spanikowany na AoS z nowiną, że Arecki musi być o 15 w Lublinie, więc chyba nici z wyjazdu.
Rzut monetą pomaga w decyzji. Orzeł pokazuje, że pakujemy się i ruszamy jeszcze tego wieczoru. Przed nami pierwszy biwak w adamowskich skałkach.
Z Areckim ciśniemy do Bełżyc. Przesiadka do beregrowozu. Flakon na lepszą jazdę. Przed pierwszą jesteśmy na miejscu. Ujadaniem witają nas wszystkie psy we wsi. Droga pod skały zostaje przecięta przez rzekę, która pojawiła się nie wiadomo skąd (nikt z nas jej przynajmniej wcześniej nie zauważył, a byliśmy tam już wielokrotnie). Przeprawa, mimo że zaskakująca, nie nastręcza problemów. Zalegamy pod Kapą.
Pobudka o 7 rano - mamy tylko pięć godzin. Szybkie śniadanko i się wspinamy.
Miało być chillout'owo, ale w drodze powrotnej wszyscy wyglądają niezbyt świeżo. A już za parę godzin zawody, ale kto by się przejmował łażeniem po "beznadziejnych sztucznych skałkach" ;)












 
 PS. Wilq ostrzega:
Uwaga na szkodliwe promieniowanie paprotki ! 
 
  

Brak komentarzy: